Spis treści:
Nowa marka w mojej kolekcji kredek
Kredki Derwent Coloursoft to moje pierwsze spotkanie z firmą pochodzącą z Wielkiej Brytanii. Słynie ona z produkcji materiałów plastycznych, takich jak kredki czy ołówki już od ponad 180 lat. Sporo czasu by zyskać dobrą opinię klientów. Nigdy nie miałam jednak żadnych produktów tej marki ani nie interesowałam się asortymentem. Nie wiedząc czego właściwie się spodziewać, przed zakupem uważnie przejrzałam zestawy kredek i przeczytałam ich opisy. Wybrałam opakowanie 24 kolorów linii Coloursoft. Nie za tanie, nie za drogie. Przez większość sprzedawców reklamowane jako narzędzie ,,artystyczne” i ,,wysokiej jakości”. Wydawały się idealne na pierwszy test.
Krótki opis kredek
Kredki Derwent Coloursoft występują w gamie 72 odcieni. To całkiem spora ilość, która powinna zadowolić tych mniej i bardziej wybrednych kupujących. Do wyboru mamy oczywiście metalowe opakowania z plastikowymi tackami, oraz drewniane kasetki w przypadku większych zestawów. Testując poprzednie kredki – Prismacolor Premier, zdecydowałam się na początku kupić tylko 12 kolorów. Coloursofty są jednak zdecydowanie tańsze, a 24 kolory dają większą możliwość zabawy.
Kredki są bardzo lekkie i dobrze leżą w dłoni. Nie mają wielu zdobień. Są ciemnobrązowe, z wyjątkiem końcówki pomalowanej na kolor odpowiadający rysikowi, oddzielonej ozdobnym paskiem. Każda kredka ma wygrawerowany srebrny napis: nazwę koloru, marki i serii oraz numer. Wizualnie prezentują się znakomicie.
Kredki Derwent Coloursoft – test pierwszy
Gdy po raz pierwszy wzięłam kredki do ręki byłam lekko zawiedziona. Barwy wydawały mi się blade, a kolorowanie szło powoli. Bez większego entuzjazmu obrazek dokończyłam Prismami. I w tym momencie zdałam sobie sprawę, że zamiast obiektywnie ocenić kredki, porównuję je do moich ulubionych ołówków… Faktycznie, Derwent Coloursoft to nie najlepsza i najwyższa półka. Ich kolory i konsystencja różnią się od kredek Prismacolor Premier. Mają jednak swój własny urok. Dobry kolor uzyskujemy już po lekkim przyciśnięciu rysika do kartki. Jeśli chcemy perfekcyjnie pokolorować kartkę tak, by nie została ani jedna kreseczka białego koloru, musimy się trochę bardziej namęczyć. Wiem jednak, że nie wszystkim przeszkadzają takie detale;)
Poniżej możecie zobaczyć wykonany przeze mnie wzornik. Z lewej strony kolory uzyskane przy trochę mocniejszym dociśnięciu rysika. Po prawej kolorowane ,,od niechcenia”, bez mocnego przyciskania kredki.
Rysiki
Kredki Derwent Coloursoft, jak sama nazwa wskazuje, należą do kredek miękkich. Zużywają się więc dość szybko i trzeba je częściej ostrzyć. Tym bardziej zdziwiła mnie ich łamliwość. To twarde rdzenie mają przecież tendencję do pękania. Nie wiem czy jest to spowodowane wadą fabryczną, czy może dotyczy tylko mojego zestawu. Coloursofty są przecież określane mianem niełamliwych. Tymczasem niektóre z nich zaczęły się łamać już podczas wykonywania pierwszego rysunku. Z każdą kolejną kolorowanką liczba wadliwych egzemplarzy się zwiększała. 5 kredek to jednak spora część zestawu. Najbardziej połamany rdzeń miał kolor zielony, który po pokolorowaniu paru listków zmniejszył się praktycznie o połowę.
Przy mocniejszym nacisku końcówka odpryskuje. Nie jest to duży problem, ale jeśli lubimy mocno naostrzone kredki, będziemy zmuszeni częściej używać temperówki.
Łączenie kolorów
Muszę przyznać, że jestem pozytywnie zaskoczona z jaką łatwością kolory kredek się ze sobą łączą. Testowałam to kolorując poniższy obrazek.
Liście to kolor Green i Light green, kwiatki składają się natomiast z Blush pink, Bright lilac i Deep Fuchsia. Miejscami ciemniejszy kolor bardziej prześwituje i rzuca się w oczy. Dwie nałożone na siebie barwy wyglądają bardziej naturalnie niż trzy, choć może to być spowodowane moimi umiejętnościami. Kolorując płatki kwiatka nie mogłam się zdecydować których kolorów użyć i nie nakładałam ich w określonej kolejności. Miejscami bardziej widoczny jest jasny fiolet, innym razem różowy. Poniżej możecie zobaczyć kilka tekstów łączenia kolorów na kartce.
Do gustu przypadła mi także biała kredka. Na wzorniku jej nie widać, ale można nią fajnie rozcierać pokolorowane obszary, lub dodawać jaśniejsze refleksy. Jak na biały kolor, jest dobrze widoczna na tle innych barw.
Kredki Derwent Coloursoft – podsumowanie
Pomimo dość kiepskiego pierwszego wrażenia, jestem zadowolona z kredek Derwent Coloursoft. Największym problemem są uszkodzone rdzenie. Aż 5 połamanych kredek może skutecznie zniechęcić do pracy. Poza tym oczywistym mankamentem Coloursofty sprawowały się dobrze. Są leciutkie jak piórko i miękkie. Nie trzeba mocno przyciskać rysika do papieru aby uzyskać ładne, żywe kolory. Barwy można dowolnie łączyć ze sobą, choć efekt może być gorszy przy nakładanie większej ilości kolorów niż 3. Ani razu nie zdarzył mi się rozmazać przypadkiem obrazków, a mam do tego talent 😉 Jeśli natomiast celowo rozmazywałam kolory, byłam zadowolona z efektu.
Ogólnie oceniłabym kredki Derwent Coloursoft jako pisadło ze średniej półki. Bliżej im jednak do górnej granicy. Nie postawiłabym ich na równi z Prismacolor Premier, ale prezentują się znakomicie, na swój własny sposób. Koloruje się nimi przyjemnie.
Plusy
- Żywe kolory,
- by uzyskać ładną barwę, nie musimy mocno przyciskać kredki do kartki,
- kolory możemy z łatwością łączyć,
- kredki wyglądają elegancko, wręcz stylowo.
Minusy
- Ostry rysik odpryskuje przy mocniejszym nacisku,
- grafity wewnątrz niektórych kredek są połamane,
- ze względu na swoją miękkość, szybko się zużywają.
Może Wy macie jakieś doświadczenia z kredkami Derwent Coloursoft? Dajcie znać w komentarzach. 🙂
[…] się u każdego. Są bardzo miękkie i sprawiają wrażenie pasteli. Wiele osób pracujących z innym rodzajem kredek może być tym zaskoczona. Niemniej polecam ich zakup, choćby dla zdobycia nowego doświadczenia, […]
[…] wybaczają więcej błędów niż kredki i jest to bardzo duża zaleta. Gdy przypadkiem pomylicie kolory, po wyschnięciu farby pole można […]